z Patrycją Załug rozmawiała Weronika Dębowska
Patrycjo, pod koniec stycznia ukazała się Twoja książka o byciu dobrą dla siebie. Co to znaczy być dobrą dla siebie?
Jak pokazały międzynarodowe badania prowadzone przez Pentor Research International, Polki są jednymi z najbardziej samokrytycznych kobiet na świecie. Jesteśmy na drugim miejscu – wyprzedzają nas tylko Japonki. Samokrytyką powodujemy swoje własne cierpienie i czujmy się źle z samymi sobą. Jednocześnie z tych samych badań wynikło, że my same oceniamy siebie znacznie bardziej krytycznie niż robi to nasze otoczenie… Dlatego jednym ze sposobów okazywania dobra sobie samej jest zaprzestanie samokrytyki.
Można się oduczyć samokrytyki? To chyba nie jest łatwe…
Tak, to rzeczywiście jest wielkie wyzwanie, ale zauważmy, że kiedyś się tej krytyki nauczyłyśmy. Dlatego jest wielce prawdopodobne – i tak pokazują doświadczenia wielu kobiet, z którymi pracuję- że możemy się jej oduczyć. Która z nas, będąc małą dziewczynką, nie słyszała od rodziców, czy otoczenia zdań w rodzaju: „jesteś leniwa; za mało się starasz, nie próbuj, bo i tak Ci się nie uda; inni są lepsi”? Większość z nas bierze te komunikaty jako swoje i mówimy je o sobie nawet po wielu latach – w dorosłym życiu, choć zazwyczaj nie są one już prawdą. Najważniejsze jest uświadomić sobie, że stare sposoby podchodzenia do siebie, oceniania, czy krytykowania siebie samej nie są już dla nas użyteczne. Tkwimy w nich, bo tak się nauczyłyśmy. Na szczęście ten proces można odwrócić dzięki świadomości.
Co to znaczy?
Wyobraźmy sobie sytuację, że spotykam atrakcyjnego mężczyznę, który mi się podoba, ale zaczynam w siebie wątpić – myśleć, że jestem nieładna, że inne kobiety są atrakcyjniejsze, że on się mną nie zainteresuje. Negatywnymi myślami sama tworzę przeszkody, żeby ta upragniona relacja mogła się wydarzyć. Ale jeśli uświadomię to sobie, kiedy zobaczę, że moje myślenie źle na mnie wpływa, stworzę sobie szansę na zmianę. Mogę wtedy zacząć myśleć o sobie bardziej pozytywnie, w sposób, który będzie mnie wspierał.
Tytuł Twojej książki to „100 pomysłów jak być dla siebie dobrą”. Czy naprawdę jest ich aż tyle?
Tak! Jest ich równo 100 i pisałam je dosłownie przez 100 dni. Wszystko narodziło się pewnego lipcowego dnia zeszłego roku, kiedy szukałam pomysłu na cykl inspiracji na facebook’owy profil Codziennie pewna siebie, który prowadzę. To miejsce, w którym promuję ideę prawdziwej wewnętrznej pewności siebie, czyli właśnie bycia dla siebie dobrą i mądrej miłości do siebie.
I wtedy właśnie przyszedł mi pomysł, aby zrobić taki cykl „100 pomysłów jak być dla siebie dobrą”. Były to króciutkie inspiracje dla kobiet, które chcą być ze sobą blisko, być ciepłe dla siebie samych i czuć się po prostu dobrze. Po pewnym czasie zauważyłam, że te inspiracje spotykają się z bardzo ciepłym przyjęciem. Pojawiało się wiele pozytywnych komentarzy, ale padało też sporo pytań, jak to zrobić, jak mądrze o siebie zadbać, od czego zacząć. Wtedy zrodził się pomysł wzbogacenia tychże krótkich pomysłów historiami, które je ilustrują, pytaniami i zadaniami coachingowymi – czyli tak naprawdę tym, co robię na co dzień jako trenerka pewności siebie – by pomóc kobietom poszukać odpowiedzi w sobie.
Które ze 100 pomysłów są Twoje, które stosujesz na co dzień?
Wszystkie są moje! (śmiech). Te pomysły wzięły się prosto z serca, wypływały dokładnie z tego, co się działo w moim życiu w danej chwili. Jeden z pierwszych pomysłów brzmiał: „Kiedy czujesz się przytłoczona obowiązkami, zostaw wszystko i skup się na relaksie” – to był czas, kiedy bardzo intensywnie pracowałam i zaczęłam się zastanawiać, czego ja teraz najbardziej potrzebuję. Doszłam do wniosku, że biegam niczym myszka w kołowrotku, a ta myszka potrzebuje się położyć i trochę odpocząć. Każdy z tych pomysłów wypływał z czegoś bardzo żywego, prawdziwego dla mnie w danej chwili.
Jeden z pomysłów mówi, żeby przyjmować komplementy naturalnie i swobodnie, tak jakbyśmy na nie w pełni zasługiwały. Wciąż nie umiemy tego robić?
Nie, ale się uczymy. Wiele z nas, gdy słyszy komplement to mu zaprzecza, albo go przeformułowuje tak, żeby on w ogóle nie dotyczył jej osoby. Na przykład mogę Ci powiedzieć, że masz śliczny sweterek, a ty na to: „a nie, to mama mi kupiła, ona ma świetny gust”, czyli, od razu mówisz, że to w ogóle nie jest twoja zasługa. Albo natychmiast przywołujemy jakieś negatywne rzeczy na swój temat, czyli np. mówię „masz śliczne oczy”, a ty na to: „ale mam takie beznadziejne usta”. Mam jednak wrażenie, że jest lepiej, bo coraz częściej spotykam się z naturalnym i swobodnym przyjmowaniem komplementów. Ja też musiałam się tego nauczyć. Pierwszym krokiem była świadoma obserwacja tego, jak ja sama na nie reaguję. Potem zaczęłam przełamywać tę odruchową reakcję zaprzeczania albo onieśmielania się, czy natychmiastowej zmiany tematu. Zaczęłam odpowiadać „dziękuję, jak miło, że to we mnie widzisz”, albo „jak miło, że to mówisz”. I zauważyłam, co było bardzo sycące, że osobie komplementującej to podziękowanie, otwartość i wdzięczność również sprawia przyjemność. Kiedy to zobaczymy, przyjmowanie komplementów stanie się znacznie łatwiejsze.
Artykuł ukazał się w internetowym magazynie dla kobiet
VERONIQUE 01/2015.