Codziennie w Polsce w ok. 1800 placówek leczenia stacjonarnego przeprowadza się średnio kilkaset zabiegów lekarskich, czynności pielęgnacyjnych, świadczeń rehabilitacyjnych i opiekuńczych.
I choć celem tych działań jest poprawa stanu zdrowia pacjentów, niestety zdarza się, że „coś pójdzie nie tak”. Czy istnieją sposoby na zmniejszenie ilość błędów medycznych, zakażeń szpitalnych czy innych zdarzeń niepożądanych?
Szacuje się, że zakażenia związane z opieką zdrowotną, dotyczą ok. 7 procent wszystkich hospitalizacji (5 procent – wg danych amerykańskich i blisko 9 procent – wg danych Światowej Organizacji Zdrowia WHO). Podobnie przedstawia się częstość występowania błędów medycznych i tzw. zdarzeń niepożądanych. W Polsce – podobnie jak w innych krajach europejskich – dochodzi do nich podczas 8 do 12 procent hospitalizacji.
Najwięcej błędów przy postawieniu diagnozy
Zanim dojdzie do hospitalizacji czy zabiegu chirurgicznego większość pacjentów, w pierwszym okresie odczuwania dolegliwości, zgłasza się do lekarza podstawowej opieki medycznej. I właśnie na tym etapie – zdaniem specjalistów z USA – najczęściej dochodzi do błędów medycznych polegających na postawieniu błędnej diagnozy i niewłaściwym pokierowaniu chorym (raport opublikowany przez „JAMA Internal Medicine” w marcu br.). Jak wynika z badań, w Stanach Zjednoczonych co roku umiera lub staje się niepełnosprawnymi z powodu tzw. błędów diagnostycznych 150 tys. osób. Zdaniem specjalistów z USA, tego rodzaju pomyłki mogą być najczęstszymi błędami popełnianymi przez lekarzy, częstszymi nawet niż te, które zdarzają się podczas operacji czy przepisywania leków. Z raportu wynika także, że spośród 190 pacjentów, u których popełniono błędy diagnostyczne, u 36 dochodzi do poważnego i trwałego uszczerbku na zdrowiu, a u 27 kończą się one zgonem. Najczęściej niewłaściwie są interpretowane takie dolegliwości jak bóle brzucha czy skrócenie oddechu.
Ograniczać liczbę zdarzeń
Zdaniem specjalistów śledzących trendy w medycynie, w około 50 procent przypadków można byłoby uniknąć szkód poprzez wdrożenie kompleksowego i systematycznego podejścia do zagadnień związanych z bezpieczeństwem pacjentów. Według Komisji Europejskiej zastosowanie odpowiedniej strategii w celu ograniczenia w krajach unijnych liczby zdarzeń niepożądanych ( polegającej mn.in. na wdrożeniu i przestrzeganiu właściwych procedur), pozwoliłoby uniknąć ok. 750 tys. przypadków błędów medycznych rocznie.
Wdrożenie strategii ograniczania liczby zdarzeń niepożądanych to duże wyzwanie także dla polskich placówek medycznych, które coraz częściej muszą stawiać czoła zarzutom związanym zarówno z procesem leczenia, jak też łamaniem praw pacjenta. Dzieje się tak m.in. ze względu na zwiększającą się z każdym rokiem świadomość poszkodowanych, którzy odważnie dochodzą swoich roszczeń pragnąc ustalenia odpowiedzialności za kłopoty zdrowotne oraz rekompensaty finansowej. Równolegle, zmienia się także orzecznictwo sądów, które przyznają coraz wyższe odszkodowania. Jeszcze kilka lat temu odszkodowanie za zakażenie wirusowym zapaleniem wątroby typu B wynosiło w Polsce kilkanaście, kilkadziesiąt tys. zł., a dziś poszkodowany otrzymuje odszkodowanie w wysokości nawet kilkuset tys. zł.
Ubezpieczenie sprzymierzeńcem lekarza i pacjenta
Polski system prawny zabezpiecza lekarzy i pacjentów przed finansowymi konsekwencjami zdarzeń niepożądanych poprzez UBEZPIECZENIE ODPOWIEDZIALNOŚCI CYWILNEJ, obowiązkowe dla każdego podmiotu wykonującego działalność leczniczą, także lekarza prowadzącego praktykę lekarską. W przypadku błędu medycznego pacjent ma dzięki temu gwarancję otrzymania odszkodowania, zaś lekarz ma zapewnione bezpieczeństwo finansowe. Jak twierdzi Diana Renata Bożek z Towarzystwa Ubezpieczeń INTER Polska – Wielu lekarzom wydaje się jednak, że takie ubezpieczenie nie jest im potrzebne, bo działając starannie i zgodnie ze sztuką lekarską, nie popełnią błędu. Jednak nawet mimo zaangażowania lekarza i dużego doświadczenia medycznego, nie wszystkie sytuacje diagnostyczne są oczywiste i zawsze pozostaje margines niepewności.
W przypadku, gdy lekarz jest zatrudniony w placówce medycznej na umowie o pracę – finansowy ciężar odpowiedzialności za popełniony błąd w sztuce ponosi pracodawca (np.: szpital czy NZOZ) i jego ubezpieczyciel. Jednak coraz więcej lekarzy prowadzi obecnie własne praktyki, pracuje w szpitalach i przychodniach na podstawie umów cywilnoprawnych, tzn. kontraktów. Rozwiązanie to, poza wieloma plusami, niesie ze sobą też istotne ryzyko związane właśnie z indywidualną, personalną odpowiedzialnością finansową w przypadku konieczności wypłaty poszkodowanemu pacjentowi odszkodowania za koszty leczenia, zadośćuczynienia, a często także wysokiej renty do końca życia.
Jako ubezpieczyciel sektora medycznego staramy się edukować lekarzy i pielęgniarki, że dobrze dobrane ubezpieczenie jest ich sprzymierzeńcem w najtrudniejszych momentach kariery zawodowej. Z drugiej strony wiemy, że poszkodowani pacjenci uzyskują odszkodowania dużo szybciej i sprawniej, kiedy mogą dochodzić ich od ubezpieczyciela zamiast od osoby prywatnej – dodaje przedstawiciel INTER Polska.
info. i foto.: materiały prasowe