Arktyczne powietrze i temperatury poniżej zera to prawdziwe wyzwanie dla posiadaczek cery naczynkowej. Jak dbać o nią zimą? Dlaczego wtedy jesteśmy szczególnie narażone na rozszerzone naczynka? Kosmetolog radzi, jak przetrwać zimę z nieskazitelną skórą.
Wrażliwa cera nie lubi mrozów
Zazwyczaj pojawiają się na brodzie, nosie i policzkach. Te czerwone punkciki są zmorą niejednej z nas, bez względu na wiek. Są nieestetyczne, więc szpecą i irytują. Mogą być objawem problemów z krążeniem naczyniowym lub zapowiadać trądzik różowaty. Na ogół jednak to problem głównie kosmetyczny, indywidualna skłonność, której większość z nas chciałoby się pozbyć raz na zawsze – mowa o rozszerzonych naczynkach, które w sezonie zimowym są jeszcze bardziej uciążliwe.
Dlaczego zimą wzrasta ryzyko ich powstawania? – Decydujący wpływ ma tu pogoda. Choć przyczyną zmian naczyniowych jest często kombinacja różnych czynników: genetyki, wpływu żeńskich hormonów czy stresu, to również bodźce zewnętrzne, w tym czynniki atmosferyczne, mają tutaj duże znaczenie. Wszystko, co powoduje nagłe kurczenie się i rozszerzanie naczyń krwionośnych np. choroba, alkohol lub kofeina w nadmiarze, może prowadzić do zmian we włosowatych naczyniach krwionośnych. Takim bodźcem może być również mroźny wiatr i minusowe temperatury, które naprzemienne z przebywaniem w ogrzewanych pomieszczeniach powodują zaczerwienienie twarzy. Rumień może być pierwszym objawem rozszerzonych naczyń krwionośnych, nawet jeśli chwilowo minie, to problem może powrócić na stałe pod postacią powiększonych i rozszerzonych, czy jak mówimy potocznie – popękanych naczynek, które będą przebijały przez skórę – mówi Katarzyna Mrukwa-Sułot, kosmetolog z kliniki Lipoline Estetic w Katowicach.
Do teleangiektazji, czyli powstawania rumienia i rozszerzonych naczynek, mają największą skłonność kobiety z wrażliwą, delikatną cerą, która jest płytko unaczyniona i mało odporna na czynniki atmosferyczne.