Działa szybko i spektakularnie. Z jej zalet codziennie korzysta miliony kobiet na świecie. Mimo tego toksyna botulinowa ciągle wzbudza emocje .
Tekst: Agnieszka Kugiel
Zabiegi z użyciem toksyny botulinowej cieszą się coraz większą popularnością, a mimo tego w dyskusji o tej substancji jest się wyłącznie za lub przeciw. Jak może być inaczej, kiedy w grę wchodzą takie słowa jak: toksyna, jad, trucizna… Sama, mimo że zmarszczek przybywa, ciągle jeszcze się waham, czy aby na pewno powinnam skorzystać z zabiegu. Bo „botoks” jest chyba jednym z najbardziej piętnowanych leków. Jak się okazuje, niepotrzebnie.
Szynka i wojsko
Toksyna botulinowa typu A stosowana jest już od ponad 20 lat w medycynie i ma bogate dossier naukowe. Jej obecność w świecie medycznym zaczęła się w 1897 kiedy to zidentyfikowano bakterie powodujące zatrucia pokarmowe po spożyciu nieświeżej szynki. Wtedy to profesor Emile van Ermengem, badający owe zatrucia, nadał bakteriom niechlubną nazwę laseczek jadu kiełbasianego. Z czasem pojawiło sie drugie oznaczenie – toksyna botulinowa typu B. Kilkanaście lat później prace nad izolacją toksyny typu A rozpoczęło wojsko, zainteresowane silnym działaniem neurotoksycznym toksyny botulinowej. A w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku okulista Alan Scott, jako pierwszy wykorzystał tą substancję w leczeniu zeza. Uruchomiło to proces coraz szerszego zastosowania lekarstwa w okulistyce, zwłaszcza z terapii kurczu powiek, a także w neurologii, na przykład w leczeniu migren czy padaczki. Zauważono także, że substancja wygładza zmarszczki – pojawiła się więc w medycynie estetycznej. Warto zaznaczyć, że toksyna botulinowa typu A, zawarta w strzykawce, jest sterylnym, odpowiednio przygotowanym, biotechnologicznym preparatem, z komponentem naturalnego białka bakteryjnego. I co ważne, substancja jest zarejestrowana jako lek. Co więcej, medycyna estetyczna korzysta z najłagodniejszych stężeń i dawek. Oczywiście, jak każdy lek, może powodować krótkotrwałe powikłania. Zupełnie, jak preparaty przeciwbólowe, czy zwyczajne suplementy diety. Dlatego, jak w przypadku wszystkich leków, stworzono listę przeciwwskazań. Doświadczony lekarz powinien przeprowadzić dokładny wywiad i ocenić ryzyko wystąpienia powikłań oraz stopień powodzenia zabiegu.
Umiar i rozwaga
Każdy lek, aby móc uzyskać rejestrację, musi być przebadany pod kątem dawki zagrażającej życiu, po to by ustalić w jakich stężeniach można go stosować z bezpieczeństwem dla pacjentów. Podobny proces dotyczy także toksyny botulinowej typu A. Substancja ta jest wykorzystywana również dla innych celów medycznych, np. w leczeniu padaczki. W przypadku tego schorzenia podaje się toksynę botulinową bezpośrednio w okolice mózgu. Nie istnieją jednak dowody na to, żeby substancja sama „przewędrowała” z kurzych łapek w inne rejony. W pozycji autorstwa Kate Coleman Moriarty, która w Polsce została wydana pod redakcją prof. Andrzeja Kaszuby, autorka zaznacza „po dobrym przeszkoleniu medycznym oraz przy odpowiednim doborze pacjentów toksyna może być podawana łatwo, bezpiecznie i wielokrotnie.”
Sytuacje, w których zdarzają się powikłania, to przede wszystkim najczęściej źle przeprowadzony wywiad przed zabiegiem przez lekarza niewłaściwie przygotowanego do wykonania zabiegu.
Poprawianie urody stało się niemal tak popularne jak wizyty u dentysty czy fryzjera. Jednak dążenie do zachowania młodości może nie mieć umiaru. I właśnie ten brak opanowania szkodzi. Media pokazują znane i nieznane twarze bez mimiki, nie dodając, że często efekt ten jest również spowodowany chirurgicznymi liftingami. Tymczasem codziennie tysiące osób korzysta z zabiegów z użyciem toksyny botuliowej, bez powikłań, z pięknymi rezultatami. Informacje te nie są jednak sensacyjne, zdecydowanie mniej się o nich mówi. Kobiety są więc pełne obaw, które najczęściej nie mają w rzeczywistości.
W badaniach opinii młodych kobiet na temat medycyny estetycznej zapytano o powody, dla których według nich ludzie nie poddają się zabiegom estetycznym. Poza czynnikiem finansowym, respondentki wskazywały właśnie na lęk przed powikłaniem oraz nienaturalnym wyglądem. Kiedy jednak pacjentki już się przełamią i zdecydują na delikatny zabieg estetyczny, ból oceniają jako mały, a z efektów są zadowolone – zaznacza Alicja Prochoń z firmy Step For Future, która prowadzi badania opinii pacjentów na temat rynku zdrowia i szeroko rozumianej medycyny estetycznej.
Lek nie krem
Toksyna botulinowa to lek, który powinien być podawany w odpowiednich warunkach gabinetu lekarskiego przez lekarza właściwie przygotowanego do wykonywania tych zabiegów i na tyle doświadczonego, by był wstanie również poradzić sobie z ewentualnymi powikłaniami. Absolutnie nie wolno stosować „botoksu” na własną rękę czy w niesprawdzonych gabinetach, które kuszą niższą ceną. O skrajnej nieodpowiedzialności świadczy uczestnictwo w tzw. „botoks party”, którym czasem towarzyszy lampka wina, a kobiety zbyt pochopnie podejmują decyzję o wstrzyknięciu toksyny botulinowej, na przykład przez koleżankę pielęgniarkę. Gdzie więc szukać dobrych lekarzy? Przed wyborem gabinetu dobrze jest porozmawiać z osobami, które już korzystają z dobrodziejstw medycyny estetycznej. Można zwrócić się o radę do stowarzyszeń zrzeszających sprawdzonych i nieustannie szkolących się specjalistów. Jednym z nich jest Stowarzyszenie Lekarzy Dermatologów Estetycznych. Kiedy już jesteśmy w gabinecie, nie wstydźmy się prosić lekarza o pokazanie dyplomów, referencji, świadectw ukończonych kursów. O kompetencjach lekarza świadczy też fakt, czy przed zabiegiem zebrał on dokładny wywiad na temat stanu naszego zdrowia, ewentualnych chorób i przyjmowanych lekarstw. Trzeba wiedzieć, że są dostępne cztery rodzaje preparatów toksyny botulinowej, Botox, Dysport, Azzalure oraz Bocouture. Zawierają one różne stężenia toksyny botulinowej i są tworzone na bazie różnych szczepów bakterii. Lekarz powinien więc zapisać nam nazwę konkretnego leku, tak aby w przyszłości, w przypadku zmiany specjalisty, było wiadomo, kiedy i w jaki sposób leczono zmarszczki. Dokładnie tak, jak w przypadku stosowania innych leków. Warto też zadać sobie trud i znaleźć lekarza, który zaplanuje nie tylko jeden zabieg, ale przedstawi różne możliwości strategi anti-age oraz wytłumaczy, jak zadbać o skórę w dłuższej perspektywie czasu. Lekarza, który uchroni nas przed przesadą i stonuje nadmierne oczekiwania, ale za to będzie podchodził z pełnym szacunkiem również do naszego portfela. Terapeuta zmarszczek
W Polsce aktualnie wykonuje się od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy zabiegów na bazie toksyny botulinowej miesięcznie. Zabieg jest szybki i w zasadzie bezbolesny. Przed zabiegiem skóra jest znieczulana maścią emla. Botoks w rękach specjalisty w bezpieczny sposób likwiduje zmarszczki (gdyż pozwala rozluźnić się mięśniom), nie pozbawia twarzy mimiki, ale zwyczajnie przywraca jej młodszy wygląd.
– Jeżeli z różnych powodów pacjentka nie może poddać się kolejnym zabiegom to i tak jej skóra na tym skorzysta. Po całkowitym wygaśnięciu działania toksyny botulinowej poprzednia mimika twarzy powraca. Twarz już po jednokrotnym zabiegu, czyli przez kilka miesięcy, jest bardziej wypoczęta, a zmarszczki są płytsze. Przez ten czas, gdy nie marszczymy czoła, skóra po prostu odpoczywa – dopowiada Joanna Hesse-Kowalczyk, lekarz dermatolog i specjalista medycyny estetycznej z gabinetów Juwena.
Jednak toksyna botulinowa nie tylko pozbawia nas zmarszczek wokół oczu, na czole, między brwiami. Może również podnieść brwi, opadające kąciki ust, opadającą powiekę czy koniuszek nosa. Niezwykle ważne jest precyzyjne dobranie miejsc podania preparatu i jego dawek, co potrafi właściwie zrobić jedynie doświadczony lekarz. Każdy z nas jest inny, ma nieregularne rysy, specyficzną mimikę twarzy. Specjalista każe się nieco powykrzywiać, by sprawdzić, jak układają się mięśnie, gdzie bardziej widać zmarszczki. I dopiero wtedy zdecyduje, w jaki sposób podać lek. Nasze rysy zaś staną się łagodne, a twarz będzie wyglądać kilka lat młodziej.