Miłość, dramat, cierpienie ciała i duszy przepełniały krótkie życie Fridy Kahlo. A próba ich oswojenia były głównym powodem, dla którego zaczęła malować.
Uwielbiana przez krytyków za bezkompromisową twórczość, a przez feministki uznawana za ikonę kobiecej niezależności. Dzięki oryginalnemu, emocjonalnemu stylowi – magicznemu połączeniu wrażliwości i okrucieństwa – Frida Kahlo uchodzi za najwspanialszą przedstawicielkę płci pięknej w malarstwie i matkę współczesnej sztuki meksykańskiej.
Co ciekawe, Frida nie marzyła o karierze artystycznej. Pragnęła studiować medycynę i zostać lekarzem. Lecz jej plany pokrzyżował wypadek. Roztrzaskana miednica, nogi złamane w jedenastu miejscach, połamany kręgosłup – to obrażenia jakich doznała pełna życia osiemnastolatka podczas zderzenia autobusu, którym jechała z drezyną. Długa i nużąca rekonwalescencja przykuła Fridę do łóżka i sprawiła, że dziewczyna sięgnęła po pędzel –
dla zabicia czasu, uśmierzenia bólu, obłaskawienia samotności. Wtedy to namalowała swój pierwszy z ponad pięćdziesięciu autoportretów, które dziś znane są na całym świecie. Właśnie dzięki nim meksykańska malarka
zdobyła sławę. Lecz autoportrety nie były tylko artystyczną manifestacją własnego ja. Sztuka Fridy stanowiła rodzaj psychoterapii, w której malarka dała upust cierpieniu. Była często szokującym i kontrowersyjnym wyznaniem. Pamiętnikiem, w którym zapisała najważniejsze zdarzenia ze swojego życia oraz swoją wielką miłość do ojczyzny i meksykańskiej kultury.
A los doświadczył ją niezwykle okrutnie. Traumatycznych przeżyć wystarczyłoby na kilka życiorysów. Przebyta w dzieciństwie choroba polio, która zniekształciła jej prawą nogę i sprawiła, że przez całe życie nie rozstawała się z butem ortopedycznym, tragiczny wypadek drogowy, burzliwy związek z dużo starszym malarzem i komunistą Diego Riverą (pobrali się dwukrotnie), liczne romanse męża i jej własne, trzy stracone ciąże, blisko 30 operacji, amputacja stopy oraz uzależnienie od alkoholu i morfiny, bez której ból stawał się nie do zniesienia.
Biologiczna prawda uczuć
Z niemal wszystkich autoportretów patrzy na nas ta sama twarz-maska – niewzruszona, surowa, o przenikliwym
spojrzeniu bez śladu uśmiechu czy grymasu na ustach. A jednak jej dzieła emanują emocjami. Ból i cierpienie, które dominują w pracach artystki nie są wyrażane przez mimikę czy gesty, lecz przez przedmioty. Prostota zastosowanych
przenośni wzmacnia siłę przekazu. Mimo, że niektóre z nich są silnie zakorzenione w kulturze meksykańskiej (np. papugi oznaczają miłość, a małpy – pożądanie), symbole są czytelne w wyrazie. Na wielu obrazach widnieją ciernie, czerwone wstążki krwi, często pojawia się też płód czy organy wywleczone z wnętrza malarki. Dzięki łatwym do odczytania metaforom obrazy Kahlo są pełne ekspresji, a odbiorca odczuwa emocje, które towarzyszyły artystce przy tworzeniu.
[nextpage title=”czytaj dalej…”]
Dusza płacze
Jednym z najbardziej przejmujących obrazów malarki jest jej podwójny portret „Dwie Fridy”. Dzieło to powstało podczas separacji i rozwodu z Diego. Jest przeraźliwym studium samotności i wewnętrznego rozdarcia.
Przedstawia dwa wcielenia Fridy – Europejki z dobrej rodziny w pięknej sukni ślubnej oraz namiętnej Meksykanki
w kolorowym tradycyjnym stroju. Otwarte, krwawiące serca obu kobiet połączone są wspólnymi cienkimi wstążkami żył. Krew plami śnieżnobiałą suknię. Kim naprawdę była Frida? Męczennicą czy bohaterką, kobietą czy też po trosze mężczyzną? Malarka miała problemy z określeniem swojej tożsamości zarówno kulturowej jak i seksualnej. Rozchwianie emocjonalne artystki widoczne jest w dualizmie świata, który pojawia się w wielu innych pracach Kahlo. Niektóre z nich są wyraźnie podzielone na pół, targane przeciwstawnymi sobie mocami. Ścierają się dobro i zło, emocje i rozsądek, miłość i nienawiść. Gołębica i żaba „W swoim życiu miałam dwa wypadki. Jeden to autobus, który mnie połamał, drugi to Diego. Diego był, jak dotąd, tym najgorszym.” – mawiała.
Diego Rivera był dwadzieścia lat starszym, zagorzałym komunistą i podziwianym malarzem, lecz grubym, mało atrakcyjnym mężczyzną. Mówiono o nich: delikatna gołębica i gruba żaba. Jednak kobiety nie umiały mu się oprzeć, a on nie stronił od ich towarzystwa nawet po ślubie z Fridą. Miał wiele kochanek, w ich gronie znalazła się nawet ukochana siostra malarki. Frida nie pozostawała mu dłużna – romansowała zarówno z mężczyznami (także z Lwem Trockim) jak i kobietami. Kilkakrotnie opuszczała go i ponownie wracała. Nie mogła przestać o nim myśleć. Ich losy na zawsze były ze sobą splecione, a burzliwy, namiętny i zdawałoby się niemożliwy związek trwał do końca jej życia. Wizerunek Diega często zresztą przewija się przez obrazy Kahlo w postaci trzeciego oka lub małego dziecka, którego Frida tak bardzo pragnęła i którego nigdy się nie doczekała.
Malarstwo dopełnione życiem
„Maluję moją rzeczywistość. Maluję siebie, bo jestem tematem, który znam najlepiej” – mawiała Frida, która była amatorką, samoukiem. Nie planowała kariery artystycznej, a gdy zaczęła malować, nie zależało jej na opinii krytyków. Nie dbała też o to, żeby wiernie odzwierciedlić swój wizerunek. Autoportret w aksamitnej sukience
jest jedynym obrazem, na którym namalowała się ładną. Na pozostałych przedstawia się jako mniej atrakcyjną kobietę niż była w rzeczywistości, każdorazowo podkreślając krzaczaste zrośnięte brwi, srogie spojrzenie
i ciemny wąsik nad wargami. Kahlo długo traktowała swoją twórczość jako sprawę prywatną, intymną spowiedź, egzorcyzm pomagający okiełznanie bólu. Nie widząc w swych pracach możliwości zarobku malowała obrazy niedużej wielkości, przy użyciu niekonwencjonalnych materiałów. Często malowała na blasze lub płytach wiórowych. Przez wiele lat pozostawała w cieniu swojego męża, który w tej chwili uważany jest za artystę mniej interesującego niż jego żona. Kahlo zaczęto doceniać najpierw w Stanach Zjednoczonych, a następnie w Europie. W rodzinnym Meksyku doczekała się własnej wystawy dopiero na rok przed śmiercią. Schorowana i wyniszczona przez liczne operacje oraz uzależnienie od morfiny nie była w stanie samodzielnie dotrzeć na wernisaż. Upartą malarkę przyniesiono tam w jej własnym łóżku.