Wraz z galopującym w Europie trendem społecznym, by zacząć odżywiać się zdrowiej, coraz częściej dochodzą do głosu zwolennicy stewii. Starają się nas przekonać, że słodzenie herbaty i wypieków liśćmi tej rośliny – czy to w formie płynnego wywaru czy słodzika w tabletkach – posłuży naszemu zdrowiu.
I mają rację. Ta wywodząca się z terenów dizsiejszego Ekwadoru roślina jest wielokrotnie razy słodsza od naszego cukru buraczanego, a mimo to nie zawiera ani grama kalorii. Bo to nie jest tak właściwie cukier. Za jej właściwości odpowiadają inne substancje, które w przeciwieństwie do cukru z buraka, nie szkodzą zdrowiu.
Skąd się wzięła stewia?
Odnosi się wrażenie, jakby stewia była jakimś hitem sezonu. Nigdy wcześniej o niej nie słyszeliśmy i nie można było jej dostać w sklepach. Nagle zostaje wprowadzona do sprzedaży, a niektórzy nawet podjmują się jej samodzielnej hodowli w domu. Czyżby więc była najnowszym wynalazkiem genetyków? Nie. Po dogłębnej lekturze wielu stron w internecie dowiedziałem się, że roślinę tę stosuje się od wieków, a nawet tysiącleci. Rodzimi mieszkańcy wspomnianych już ziem będących obecnie własnością Ekwadoru używali stewii jako słodzika, łakoci, a nawet lekarstwa, i to już na początku naszej ery, a może i dużo wcześniej. Po odkryciu Ameryki przez Hiszpanów, stewię szybko przewieziono do Europy, ale nie zyskała tu ona zbytniej popularności. Wkrótce zainteresowali się nią natomiast Azjaci i zaczęli uprawiać na dużą skalę. Tak więc kraje takie jak Chiny, Korea czy Tajlandia pożytkują dobrodziejstwo stewii od kilku wieków. U nas zaś nadal pozostano przy cukrze trzcinowym, który wkrótce zastąpiono tym znanym do dziś, buraczanym, jeszcze mniej zdrowym.
Co na to Europa?
Zagadka pozostaje nierozwiązana. Jak wyjaśnić powrót stewii do Europy w wielkim stylu, zaledwie 2, 3 lata temu? Nie chodzi jedynie o rosnące zainteresowanie zdrową żywnością, choć oczywiście nie jest to tutaj bez znaczenia. Rzecz w tym, że Komisja Europejska potrzebowała wielu lat badań i prób najpierw na zwierzętach a potem na ludziach, by w końcu ogłosić, że stewia jest zdrowa, i pozwolić na jej spożycie. Najwyraźniej my krnąbrni Europejczycy musimy wszystko sprawdzić sami i za nic mamy sobie wielopokoleniową tradycję Dalekiego Wschodu.
info. i foto.: materiały prasowe