Co to jest wiwisekcja? Stosuje się ją w kosmetologii?
Według definicji wiwisekcja (łac. vivi sectio, dosł. „cięcie żywego”) – zabieg operacyjny wykonywany na żywym zwierzęciu w celach badawczych.
Na całym świecie rocznie zabija się za zamkniętymi drzwiami laboratoriów około 500 MILIONÓW zwierząt.
Zwierzęta mają przecinane struny głosowe, są trute podpalane, oślepiane, głodzone , okaleczane, godzone, zamrażane, wycina im się części ciała lub mózgu, poddaje wstrząsom elektrycznym i zaraża wirusami – większość tych praktyk odbywa się bez znieczulenia.
Trudno oszacować jaki procent tych testów to kosmetyki, około 60% zwierząt ginie podczas testów leków, pozostałe zabija się podczas testów kosmetyków, środków chemicznych, ćwiczeń wojskowych, i dla „nauki” – badania na zwierzętach pozwalają zdobywać kolejne stopnie naukowe.
Ja potępiam wszystkie testy na zwierzętach i walczę o ich kompletny zakaz, jednak testy kosmetyków rozpatrujemy jako osobne zagadnienie. Kosmetyki nie ratują życia, nie są czymś niezbędnym, czy nawet pomagającym w egzystencji. Kosmetyki to luksus, odrobina szczęścia, to pragnienie każdego z nas i na którą zasługujemy każdego dnia. Kosmetyki, uroda, branża „beauty” powinna stać się właśnie tym – spełnić oczekiwania wynikające z nazwy i nie wiązać się w żadnym stopniu z okrucieństwem. Testy kosmetyków w XXI wieku powinny odbywać się wyłącznie dostępnymi od dość dawna skuteczniejszymi metodami alternatywnymi.
Żadne zwierze nie powinno ginąć dla kremu lub szminki.
Coraz większa ilość naukowców i badaczy potępia badania na zwierzętach, wątpi w ich wiarygodność – aby uzyskać pożądany wynik wystarczy dopasować odpowiedni gatunek; stawiają oni w wątpliwość błędne założenie metodologiczne uznające zwierzęta za biologicznie identyczne z ludźmi.
Coraz częściej widać zależności finansowe wynikające z testów na zwierzętach, alternatywne testy są dużo bardziej wiarygodne, lecz często wymagają nieco większych nakładów finansowych.
Przeprowadzenie testów na zwierzętach pozwala na przeprowadzanie dalszych testów na ludziach, co często ma tragiczne konsekwencje. Firmy prowadząc testy zdejmują z siebie odpowiedzialność za potencjalne szkody, ten proces ma miejsce od samego początku testowania na zwierzętach.
Zdjęcie z edytorialu dla Magazynu VEGE Zdjęcie: Natalia Świdlicka Photography ; Makijaż, włosy, stylizacja & produkcja: Katarzyna Konopa – PINK MINK Studio ; Modelki:Natalia Michalewska – Blous; COMO MODEL MANAGEMENT & Wiktoria Soboń; Strój: TRUE COLOR by Ann
Czy każdy kosmetyk wegański to dobry kosmetyk?
Oczywiście, że nie! Tak jak ze wszystkimi kosmetykami w ogromnej puli produktów znajdują się zupełnie wyjątkowe – perełki, tak jak i buble. Nie wszystkie naturalne/ekologiczne kosmetyki są wegańskie, ale istnieje wiele marek, mających bardzo spójne przesłanie. Istnieją firmy produkujące etyczne kosmetyki z nietestowanych składników, wegańskie , nieszkodliwe dla skóry i skuteczne w działaniu.
Składniki w kosmetyku wegańskim mogą być pochodzenia naturalnego – roślinnego bądź mineralnego lub mogą być to składniki syntetyczne.
Kosmetyk wegański musi spełnić dwa kryteria: jego producent nie testuje na zwierzętach nigdzie na świecie, nie opłaca testów na zwierzętach, nie kupuje testowanych składników dokładnie sprawdzając dostawców oraz kosmetyk taki nie zawiera żadnych składników pochodzenia zwierzęcego lub jego pochodnych.
Czy na polskim rynku jest duży wybór wegańskich kosmetyków? Jak je znaleźć? Są jakieś oznaczenia mówiące o tym, że produkt jest wegański? Producenci chyba nie chwalą się wykorzystywaniem zwierząt…
Oczywiście, na rynku dostępnych jest wiele produktów. Jednak do zjawiska zwanego „green washing” – producent zamieszcza słowa klucze „naturalny”, „naturalne składniki”, „w zgodzie z naturą”, aby sprzedać konsumentowi nie koniecznie naturalne produkty – dołączyło zjawisko, które nazwałam „vegan washing”. Popularność wegańskich kosmetyków wzrasta, więc na rynku pojawiają się produkty „podszywające się” pod etyczne lub od producentów wykorzystujących zamieszanie jakie panuje na rynku. Mamy więc produkty o wegańskim składzie, ale wyprodukowane przez marki znajdujące się na rynku chińskim, a więc świadomie wyrażające zgodę i finansujące testowanie na zwierzętach oraz kosmetyki z firm, które nie sprawdzają dostawców swoich składników pod kątem testowania – pochodzą one z nieznanych źródeł i wysoce prawdopodobne jest, że były przetestowane na zwierzętach.
Istnieje kilka odznaczeń nadawanych przez rozpoznane organizacje z których najbardziej wiarygodną jest Vegan Society, niestety zdarzają się wpadki – droga od projektu opakowania na półkę jest czasem długa i zmiany niekiedy prześcigają produkcję. Wiele produktów ma własne symbole, są to zwykle króliki różnej maści, nie są one jednak niczym udokumentowane i często mijają się z prawdą – są jedynie częścią projektu graficznego i często kolejną próba wprowadzenia konsumenta w błąd. Przemysł kosmetyczny wykiełkował na fałszu oraz niedomówieniach i, poprzez brak odpowiednich i konkretnych regulacji, nadal powszechnie wykorzystuje takie praktyki. Producenci zrobią wszystko aby ukryć ewentualne powiązania z testowaniem na zwierzętach, a ponieważ nie istnieje system sprawdzania produktów, to są w tym bezkarni.
Najlepszym wyjściem jest kupowanie produktów sprawdzonych firm. Na niezależnych blogach istnieją listy nietestujących marek (najbardziej zaufanym jest: Logical Harmony) oraz ich wegańskich produktów. Pewne kosmetyki zamieszczam na swoich kontach w mediach społecznościowych, regularnie staram się zamieszczać filmiki na YouTube, założyłam grupę na FB: Kosmetyki bez Okrucieństwa – w razie wątpliwości zachęcam do zadawania pytań. Wkrótce zakończę prace nad moja stroną i blogiem, które z założenia będą miały charakter edukacyjno – informacyjny.